Witam, w sierpniu 2012 miałam kolejną cytologię z nieprawidłowym wynikiem. CIN2,CIN3,CIS. Samo badanie wykonano w sierpniu, we wrzesniu kiedy miałam zgłosić się po wynik dzwoni do mnie Pani z Przychodni,ze lekarz ma urlop i trzeba przełożyć wizytę o 2 tygodnie – nie wspominając, że wynik jest nieprawidłowy. Przychodzę na umówioną wizytę – lekarz na wejściu pyta – dzwoniły panie, a ja tak, dzwoniły, że Pan na urlopie. Lekarz w szoku – miały dzwonić po mnie, żebym pilnie zgłosiła się po wynik.Jak się okazuje to nie koniec problemów.Jako że to nie pierwszy zły wynik, około 12 lat temu miałam usuwane brodawki, więc cytologię robię co pół roku, leczenie poprawiało wynik na 2,3 miesiące do teraz dostaję skierowanie do szpitala wojewódzkiego na operację. Tam kolejna bezsilność – najpierw poradnia przyszpitalna, do której czeka się 2 tygodnie. W poradni lekarz wypisuje = usunięcie macicy bez przydatków – za 3,5 miesiąca – czyli 30 styczeń bo w szpitalu nie ma już miejsc na ten rok. Zgłaszam się do szpitala, tak potraktowana jestem jak jakiś natręt, że co ja tu robię – skoro nikt wcześniej wycinków mi nie pobrał. Wizyta w szpitalu kończy się pobraniem wycinków – czekałam na to 4 miesiące najwidoczniej. Teraz czekam na wynik w domu i na to co dalej.Wynik będę odbierać po 7 miesiącach od cytologii. Czy to normalne ? 🙁 Czy takie przedłużanie sprawy nie zaszkodzi ? Czy tylko tak jest w moim mieście, że program profilaktyki programem a jak już wynik jest nieprawidłowy, to czeka nas paromiesięczna walka z systemem? Ja jestem przerażona