Witam koleżanki! Chciałam się z Wami podzielić swoją historią, która może okazać się przestrogą dla ważnych dla Was kobiet twierdzących np. “nie muszę się badać, nic mnie nie boli”. Też tak myślałam…. Pierwszą cytologię wykonałam w wieku 22 lat. Twierdziłam, że nic mi nie jest, okazjonalne plamienia czy upławy traktowałam jak jakąś infekcję- leki z apteki i przechodziło. Czytając czasem artykuły o HPV i o szyjce macicy stwierdzałam, że u mnie to nie możliwe bo przecież nie pale, antykoncepcji hormonalnej nie stosuje, dużo partnerów nie miałam, a współżyć zaczęłam rok temu. Więc czy miałabym tego pecha, żeby coś mi się działo?  Ale wreszcie po długich namowach koleżanki zdecydowałam się na wizytę.
Przed wizytą bałam się epicko. Na szczęście trafiłam na młodego, przesympatycznego lekarza, który obiecał mi że badanie będzie tak bezbolesne, że będę chętnie do niego wracać na kontrole. I tutaj zaczyna się moja historia, albowiem nie spodziewałam się powrotu już za niecałe  2 tygodnie. Z uczelni zwolniłam się szybciej z powodu telefonu z przychodni, że wyniki są złe. Wynik w skrócie: CIN1, LSIL. Kolejna wizyta u ginekologa. Mój sympatyczny lekarz już nie tryskał takim optymizmem jak na pierwszej wizycie. Opowiedział mi na spokojnie co oznacza wynik. Zaproponował kolposkopię, ale przed nią zlecił wykonanie wyników na obecność HPV. Jak powiedział tak też zrobiłam. Test HPV wykazał obecność HPV typu 16… czyli jeden z tych gorszych. Większość dni przepłakałam z poczucia bezradności. Poszłam do szpitala w którym przyjmował mój doktor, aby zapisać się na kolposkopię z wycinkami. I tutaj pojawiły się schody w postaci pani pielęgniarki, która zalecała abym się wstrzymała pół roku z kolposkopią  i wykonała kolejną cytologię. Jako powód podała “Jest Pani za młoda na ewentualne wycinki, przecież Pani będzie chciała mieć dzieci, a lekarza proszę tak nie słuchać- jest za młody i za ambitny”.  Trochę  mnie to zmieszało, ale zaufałam lekarzowi w 100%. Nadszedł dzień badania, wycinki zostały pobrane. Wyniki wycinków: HSIL/CIN2. Więc mój świat załamał się jeszcze bardziej. Lekarz przedstawił mi jakie opcje mamy za pół roku m.in. konizacja. Zalecił oszczędny tryb życia, zdrowe jedzonko i mało stresu. Zastosowałam się do zaleceń. I uwaga moje drogie. Happy End nadchodzi. Po pół roku pojawiłam się na kontrolnej cytologii. Po dwóch tygodniach odbieram wyniki a w nich…… żadnych cin1, cin2! Wyniki książkowe! To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Kolposkopia z wycinkami była strzałem w dziesiątkę.
Ta historia ma dwóch bohaterów. Pierwszym jest świetny lekarz z powołaniem i szczerą chęcią pomocy. Drugi bohater to moja koleżanka, której będę wdzięczna do końca życia. Gdyby nie ona, możliwe ze dalej bym odwlekała tę decyzję na później….. ale mój HPV by na to nie czekał, tylko piął się po kolejnych szczeblach do zrujnowania mojego zdrowia. Po tym zdałam sobie sprawę, jak ważna jest profilaktyka. I nie chodzi tylko konkretnie o cytologię, ale o ogólne dbanie o stan swojego zdrowia.
Nie wstydź się zachęcać koleżanek do badań, a wręcz bądź za przeproszeniem upierdliwa. Moja koleżanka taka była, więc dla tzw. świętego spokoju poszłam. Poszłam i uratowałam swoje życie. Teraz Twoja kolej!