Główny mój przekaz brzmi – baby, badajcie się! To naprawdę może uratowac zycie, czego jestem ewidentnym przykładem!!!! Dzięki Bogu, że 9 lat temu poszłam na rutynowe badanie cytologiczne. Przyszło pocztą do skrzynki zaproszenie na darmową cytologię do Centrum Onkologii w Warszawie, przeleżało na parapecie ze trzy miesiące, bo ciągle nie miałam czasu. Badałam się do tej pory regularnie, bo od młodości wyniki cytologii nie były idealne, grupa II, czasami II/III, co do tej pory nic mi nie mówiło. Raka się nie obawiałam, nikt nie chorował w rodzinie. I nagle w wieku 34 lat, u szczytu wspaniałej kariery zawodowej, zahamowałam z piskiem opon. Rak szyjki macicy – gruczolakorak, ponoc to jakiś rzadki typ. Walka trwała kilka miesięcy: operacja – histerektomia, chemia, radio- i brachyterapia, po całości! Udało się – żyję. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział mi wcześniej jakie to leczenie może nieść za sobą konsekwencje. U mnie po czterech latach walki z potwornym bólem, skończyło się wyłonieniem kolostomii w wyniku powikłań po radioterapii, która powypalała organy wewnetrzne. OK, nauczyłam się z tym żyć, nie mam wyboru. Teraz mam się dobrze, nareszcie mnie nic nie boli, jestem szczęśliwa, załozyłam własną firmę, na co nigdy nie miałabym odwagi będąc zdrowa. Mam wspaniałą rodzinę. Cieszę się, że wtedy zdecydowałam się na badanie, bo gdybym nie poszła, zapewnie dzisiaj bym tu nie pisała.