Dzień dobry! Jestem po leczeniu raka szyjki macicy. O chorobie dowiedziałam się 2 dni przed Dniem Matki 24 maja 2016 r. Szok, łzy, strach, a potem złość, złość na raka! Po otrzymaniu wyniku cytologii miałam zabieg pobrania wycinka i abrazji szyjki macicy w szpitalu. Wynik histopatologiczny potwierdził diagnozę: rak szyjki macicy IIB, nieoperowalny. Badania diagnostyczne :rtg, usg, tk, rezonans… przebiegły błyskawicznie. 3 tygodnie po konsultacji stawiłam się w szpitalu na leczenie radykalne. W założeniu miały to być: 4 chemie, radioterapia (28 lamp) i 4 brachyterapie. Niestety, już po pierwszej chemii moje wyniki pogorszyły się. Tygodniowy przestój, zastrzyki wspomagające i dalsze leczenie. Mój pobyt w szpitalu trwał 8 tygodni( w sumie: dwa tygodniowe przestoje z powodu złych wyników). Powrót do domu: osłabienie, zmęczenie, bóle brzucha. Ścisła dieta łatwostrawna – w moim przypadku również bezglutenowa trwa do dziś. Moje jelita są nadal w kiepskim stanie. Walczę ze skutkami ubocznymi leczenia onkologicznego. Po wyjściu ze szpitala przebywałam na zwolnieniu chorobowym (co miesiąc jeździłam do poradni onkologicznej po zwolnienie).Dopiero w grudniu byłam badana ginekologicznie i wreszcie lekarz wyraził zgodę na powrót do pracy. Od 19 grudnia wróciłam do mojej pracy! Oczywiście, nie doszłam do siebie na 100%, nadal borykam się ze skutkami leczenia, ale wierzę, że będzie dobrze, że dam radę. Jestem pod stałą kontrolą poradni ginekologii onkologicznej. Nie jestem sama, miałam i mam wsparcie najbliższej rodziny, znajomych, koleżanek z pracy. W szpitalu poznałam wspaniałe walczące kobiety, lekarzy i cudowne pielęgniarki. Zawarłam przyjaźnie, dzięki którym mogę wymieniać doświadczenia i mówić o wszystkich obawach. Nie ukrywam, że mam chwile słabości, ale mam do nich prawo jak każda z nas! Moje życie zmieniło się: codziennie walczę, cieszę się z każdej dobrej chwili…