Na wstępie chciałabym podziękować Pani za \”Kwiat Kobiecości\”, i choć nie chorowałam na raka szyjki macicy, czuję się poniekąd związana z tym tematem.Mam 25 lat i rok temu wycięto mi macicę. Może pokrótce opowiem swoją historię. Jest 28 maja 2012 roku, godzina 8 rano. Udaję się do Szpitala celem rozwiązania mojej pierwszej ciąży. Zostaję przyjęta na oddział, mam pierwsze badania, okazuje się, że mojej córeczce nie spieszy się do wyjścia, więc trzeba czekać. Czekałam jeszcze dwa dni, w końcu 30 maja o 4 nad ranem dostałam skurczy, położna mnie zbadała i potwierdziła, że poród się zaczął. Byłam podekscytowana, nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę moją córeczkę. Rodziłam 10 godzin, niestety rozwarcie stanęło na 6 centymetrach. Pani doktor stwierdziła, że zrobią cięcie cesarskie. Pół godziny później ujrzałam swoją cudowną córeczkę, 4120kg i 59 cm. Przewieziono mnie na sale poporodową, gdzie dostałam Kornelkę do karmienia. W pewnym momencie zrobiło mi się strasznie zimno, drżałam, zaczęło mnie mdlić i kręcić się w głowie. Powiedziałam o tym położnej, więc przykryła mnie dodatkowym kocem i powiedziała, że to reakcja na stres. Kręciło mi się w głowie coraz bardziej więc w końcu wezwano lekarkę. Okazało się, że mam krwotok z dróg rodnych. Wezwano zespół anestezjologów, podłączono aparatury monitorujące akcję serca. Ciśnienie spadało w mgnieniu oka 60/40, 40/20. Miałam zapadnięte żyły, w końcu wbili się w stopę i szyję.Byłam świadoma tego co się dzieje, tego, że umieram, więc pożegnałam się z córeczką. -\\\”Mamusia będzie nad Tobą czuwać\\\”, powiedziałam, potem przewieźli mnie do zabiegowego, po czym ocknęli się, że tam nic nie zdziałają, bo trzeba mnie ponownie otworzyć i wyczyścić. Pamiętam już tylko jak aplikowali mi narkozę. Na drugi dzień obudziłam się na OIOM-ie. Pamiętałam wszystko co się ze mną działo, ale nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Chciałam tylko wrócić do mojej córeczki. Na oddziałowy telefon zadzwoniła moja teściowa, pytała jak się czuję, ja spokojnym głosem odpowiedziałam, -\\\”wszystko w porządku mamo, tylko mnie wyczyścili, więc nie ma czym się martwic\\\”,rozpłakała się do słuchawki a ja ją uspokajałam. Nie wiedziałam wtedy, że ona wiedziała o wszystkim, o wszystkim tym o czym ja nie wiedziałam.Zaraz potem weszła Pani Doktor, -\\\”Justyna jakiego ja się przez Ciebie strachu najadłam! 30 lat pracuje w tym zawodzie i jesteś moim drugim przypadkiem\\\” powiedziała. Po czym dodała -\\\”Musiałam Ci wyciąć macicę, inaczej czekała Cię sepsa i śmierć na miejscu\\\”. Czas dla mnie stanął w miejscu. Miałam tylko 24 lata. Wiem, że ratowali mi życie ale trudno było mi się pogodzić z faktem, że nie jestem już kobietą, bo właśnie takich bzdur naczytałam się w internecie, że kobieta bez macicy to nie kobieta, to odmieniec, który nie może już współżyć i normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Teraz wiem, że jestem pełnowartościową kobietą, spełniającą się mamą i żoną. Wszystko dzięki wsparciu bliskich, a przede wszystkim mojego męża dla którego nadal jestem piękna kobietą cieszącą się życiem i wspaniałym seksem 🙂 Pragnę pomagać i swoja historią wspierać kobiety, które po chorobie i utracie macicy, jajników, czy też piersi nie mogą poradzić sobie ze swoją kobiecością, która bez wątpienia nadal w nich jest, tylko wymaga odkrycia jej na nowo. Nie pozwólmy by naszą kobiecość definiował którykolwiek z narządów. Pozdrawiam Justyna