Opowiem Wam moją krótką historię z rakiem. Wróciłam z pięknych wakacji początkiem września 2012 -wypoczęta, zadowolona i jednym słowem zmotywowana do pracy.Po powrocie do domu nastąpiły nieregularne miesiączki ale co tam myślę to pewno nic takiego ale idę do ginekologa który nic nie stwierdza.Sugeruje się cytologią z czerwca 2012 która jest wg niego dobra.Historia krwawień między miesiączkowych się powtarza a ja nie odpuszczam.W styczniu wymogłam na lekarzu skierowanie do szpitala na wyczyszczenie.Po 2 tygodniach jadę po wynik i nie wierzę RAK INWAZYJNY szyjki macicy G2.Wracając do domu wiedziałam iż muszę jak najszybciej rozszerzyć diagnostykę.Trafiam za radą koleżanki do wspaniałego lekarza ten odrazu przyjmuje mnie do szpitala, zleca wszystkie badania łącznie z rezonansem.Wieczorem podczas obchodu informuje mnie iż kwalifikuję się do operacji która może odbyć się nawet jutro. Decyzja operujcie. Tak wiec w 6 dniu po usłyszeniu \”wyroku\” jestem na stole operacyjnym.Kolejne dniu po operacji koszmar- ból z każdym krokiem ale daję rady. Z dnia na dzień jest coraz lepiej. w siódmej dobie po operacji robi mi się przetoka-puściły moczowody.Tak więc kolejna operacja cewnikowanie od nerek przez moczowody do pęcherza żeby wygoiły się moczowody.Dodam jeszcze że do tego dochodzą pampersy.Rana po operacji goi się beznadziejnie.Do tego dochodzi stres jaki będzie wynik z histopatologii. Po 3 tygodniach przychodzą wyniki – radość- są dobre(węzły chłonne bez przerzutów i reszta też czysta) czyli mój raczek bo tak go nazywam umiejscowił się w tylko w szyjce macicy i zakwalifikował pod figo 1b1. W szpitalu spędzam całe 34 dni. Po wyjściu do domu powoli dochodzę do siebie ale w dalszym ciągu pampersy.W kwietniu odzyskuję czucie w pęcherzu i przetoka się zamknęła ale pozostają dalej cewniki bo są zwężone moczowody. Tak więc jestem pod kontrolą urologa który fachowo się mną zajmuje. Nie poddawałam się.Zawsze myślałam pozytywnie że musi być taki dzień że będzie dobrze. Taki dzień nastąpił 🙂 15 lipca 2014 wróciłam do pracy.:)Miałam niesamowity doping lekarzy, rodziny i przyjaciół którzy byli ze mną wtedy kiedy wątpiłam w to wszystko.Dzisiaj jestem zdrowa:)Chociaż droga była ciężka ale mam dla kogo żyć…ma 13letniego Syna,którego słów przed wyjazdem do szpitala nigdy nie zapomnę i to mnie trzyma bo jemu obiecałam iż będzie dobrze.Nadmienię iż nie miałam radioterapii ze względu na cewniki w moczowodach. Jestem pod opieką onkologa i urologa. Pozdrawiam Was gorąco życzę zdrowia,