Witajcie, mam 27 lat, 5-letnią córeczkę i 3-letniego synka. W styczniu tego roku, moja cytologia pokazała wynik 3b. Załamałam się, ponieważ tylko mój lekarz mówił żeby się nie martwić, że jeszcze nic nie wiadomo. Z każdej strony internetowej, telewizji i radia krzyczały do mnie słowa: rak…choroba…śmierć. Bałam się okropnie. Gdy tylko spoglądałam na moje dzieci robiło mi się na zmianę zimno i gorąco. W tydzień po odebraniu wyniku miałam już zrobioną kolposkopię i wyznaczony termin pobrania wycinków do badania histopatologicznego. Pobranie było pod narkozą, nic nie bolało i na drugi dzień mogłam wyjść do domu. Potem miesiąc…miesiąc męczarni i czekania na wynik…nie wiem dlaczego to aż tak długo trwa! W poniedziałek przed świętami wielkanocnymi dostałam wyniki, mój lekarz przez telefon poinformował mnie, że na szczęście to \”tylko\” dysplazja małego stopnia. Rozpłakałam się ze szczęścia. Na wizycie lekarz powiedział, że czeka mnie jeszcze wypalenie tego co tam się porobiło. Ok pomyślałam, to nie boli zrobią i pójdę do domu. Okazało się, że będzie to pod narkozą. Bardzo to przeżywałam, szczególnie te 8 godzin czekania na zabieg w szpitalu na korytarzu. Dobrze, że był wtedy ze mną mój mąż. Bardzo bałam się, że mogę się nie obudzić z narkozy,nigdy nie zobaczyć moich kochanych maluszków. Pół godziny przed zabiegiem dowiedziałam się, że będę miała jednak konizację szyjki macicy… …zrobiło mi się słabo, ale dałam radę. Po zabiegu męczyłam się trochę, ponieważ zabieg się przedłużał i musieli mi podać dodatkową narkozę. Dzisiaj minęło 1,5 miesiąca od zabiegu i czekam na wynik tego co wycieli. (są wakacje więc to się wydłuża). Mam nadzieję, że wszystko dobrze się zakończy a wynik przyjdzie dobry…bardzo dobry. Pozdrawiam Was kochane Kobietki!