Witam. Mam 19 lat i moja historia może być pewnie nie jedyną taką którą wam przedstawię, ale chce się nią z wami podzielić. Wszystko zaczęło się w pierwszej gimnazjum. Mając 13 lat zaczęłam narzekać na częste bóle brzucha. Niestety na początku stwierdzono że skoro taka młoda, to pewnie symuluje albo wymyślam bo może mam jakiś ważny sprawdzian i nie chce iść do szkoły. Nie było tak, ale skoro przez lekarzy i szkolną higienistke nie byłam traktowana zbyt poważnie to starałam się tak często nie mówić o moim bólu. Aż pewnego razu nie dało się tego wytrzymać. Z ostrym bólem brzucha wylądowałam na kozetce u szkolnej higienistki. Kobieta w końcu się ugięła i poleciła bym wybrała się do lekarza bo może rzeczywiście to nie jest wymysł nastoletniej dziewczyny. Następnego dnia wizyta u lekarza rodzinnego i skierowanie na badanie USG. Od razu padło stwierdzenie że to torbiel jajnika. Jak wiadomo torbiel nie jest aż tak bardzo groźna, ale ze względu na jej rozmiary półtora tygodnia po wizycie u lekarza, została ona usunięta laparaskopowo. Oczywiście była radość że mam to już za sobą, ale jak wiadomo nic co dobre, nie trwa wiecznie. Po dwóch miesiącach okazało się że torbiele nawróciły, ale tym razem obyło się bez operacji i pomogło samo leczenie farmakologiczne. Niestety sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Trzy miesiące brania tabletek hormonalnych po których było dobrze, ale po następnych trzech miesiącach powtórka. Sytuacja stała się gorsza, gdy wiosną ostatniej klasy gimnazjum okres zaczął mi się spóźniać. Trafiłam do szpitala, gdzie bez konkretnej diagnozy chcieli usunąć mi prawy jajnika (ten na którym były torbiele). Uniknęłam tego. Wylądowałam na trzydniowej obserwacji w innym szpitalu, gdzie po serii badań stwierdzono jednogłośnie, że to potworniak. Byłam przerażona, tak samo jak moi rodzice. Na początku szkoły średniej miałam zaplanowaną operację. Był szpital, mnóstwo łez i strach. Strach że mogę stracić cały jajnik, strach że w pewien sposób zmniejszają moje szansę na zostanie mamą. Ale była też złość. Dlaczego ja? Dlaczego to nie mogło się skończyć od razu po tych torbielach? Co złego zrobiłam, że Bóg tak się na mnie wyżywa. Przed samą operacją, lekarze poinformowali rodziców że istnieje ryzyko że będą musieli usunąć obydwa jajniki jeśli na lewym również zauważą guza. Nie było tak. Operacja skończyła się tym, że w wieku 16 lat posiadałam już tylko jeden jajnik, i głowę przepełnioną strachem. W tamtym czasie brak jajnika uznawałam za pewnego rodzaju skaze, że przecież kto zechce dziewczynę która jest \\\”niekompletna\\\”. Po tamtej operacji wszystko ustało. Miałam spokój i nauczyłam już się żyć z myślą, że będąc starsza mogę mieć drobne problemy z zajściem w ciążę, ale jednak przecież będą szanse na posiadanie własnych dzieci. Przestałam być dla siebie nieidealna, i mimo braku jajnika zaczęłam patrzeć na to wszystko inaczej. Wiedziałam że w jakiś sposób te wszystkie wydarzenia ukształtowały mój charakter. Niestety rok temu ponownie wykryto u mnie potworniaka. Tym razem lewy jajnik. To był dla mnie potworny cios. Rodzice robili wszystko co mogli, żeby jakkolwiek mi pomóc. Zaczęłam kłócić się z mamą i dawać jej odczucie że się poddałam. Że nie chce już żadnego leczenia, żadnych ich prób pomocy dla mnie. Był to chyba jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Nigdy jeszcze nie miałam tak bardzo dość życia jak w tamtym momencie. Najbardziej czego chciałam w tamtych chwilach, to zniknąć. Móc zniknąć na zawsze, by nigdy więcej nie przechodzić tego koszmaru. W styczniu tego roku poddałam się operacji. Lekarze zostawili mi niespełna pół jajnika lewego. Przed operacją przygotowali mnie jednak na ewentualność usunięcia wszystkich narządów rozrodczych. Starałam się być silna, żeby pokazać rodzicom że daje sobie ze wszystkim radę. Na daną chwilę, jest wszystko dobrze, ale swoje już przeżyłam. I liczę na to, że więcej nie będę musiała się z tym borykać. Tak więc będąc u sedna mojej historii, mam 19 lat i tylko pół jajnika. Bardzo boję się że w przyszłości nie będę mogła mieć własnych dzieci, ale tym razem jestem silna. Do wszystkich którzy borykają się z czymś podobnym, wsparcie bliskich jest najważniejsze i mimo że możemy się z nimi kłócić i na siłę odpychac od siebie to wiedzmy, że oni przeżywają wszystko równie mocno jak my. Zależy im na nas i na naszym zdrowiu. I choć bywa to dla nas chorych strasznie ciężkie, mówmy im o tym co czujemy, czego sie boimy i jak bardzo liczy się dla nas to że są oni przy nas. Ja z głębi serca dziękuję rodzicom, że byli przy mnie i mam nadzieję, że będą jak najdłużej.