We wrześniu ubiegłego roku zdiagnozowano u mnie raka szyjki macicy stadium IIa z delikatnym naciekiem na pochwę.Lekarze Holendrzy bo tutaj mieszkam od prawie 10lat podjęli decyzję o nieusuwaniu mi macicy lecz rozpoczęciu radio i chemioterapii a na koniec brachyterapie.Przyjęłam 5 chemii,25 naswietlen i 3 brachy.Byłam zrozpaczona gdy patrzyłam w maleńkie oczka swojej niespełna 5 letniej córeczki.wiedzialam że nie mogę na to pozwolić żeby zalewaly się łzami gdy niedaj Boże coś by mi się stalo.ona była moja siła i dodawała mi laweta! Wiedziałam że dla niej muszę żyć.w piątek 17 marca miałam rozmowe z lekarzem w celu omówienia wyników Pet i Mri scan.JESTEM ZDROWA,BOZE JAK JA SIE CIESZE-JESTEM ZNOW ZDROWA.Modlę się o to aby już tak zostało,aby już nic nie zbuzylo tego spokoju.Głowa do góry dziewczyny.wypnijcie piersi i z pełnym impetem brnijcie do przodu,pokonamy wszystkie bariery tylko nie można nam sie poddać! Pozdrawiam wszystkie dziewczyny i te które wygrały te ciezka walkę i te które nadal walczą.